Epizod I Part II "Witamy w Beacon Hills"
Był słoneczny, jesienny poranek. Pogoda więc wyjątkowo dopisywała w wiecznie zachmurzonych Beacon Hills.
Młoda Azjatka z zaciekawieniem wpatrywała się w mijane drzewa. Wszystko w Stanach Zjednoczonych było inne. Za nic w świecie nie przypominały pięknej Japonii.
Minęło dwanaście lat od czasu wielkiego pożaru w domu rodziny Miranoshi. To właśnie wtedy zginęła cała jej rodzina. Jej tata Ken, mama Miyoki. Aiko miała wtedy zaledwie pięć lat. Mimo to, pamiętała wszystko doskonale.
- Aiko, już dotarliśmy. - zabrzmiał melodyjny aczkolwiek mocny głos jej opiekunki, Kylie. Japonka posłusznie wyszła z czarnego Camaro. Uderzył ją chłodny podmuch powietrza. Nawet powietrze było inne niż w Japonii.
Znowu słona łza zalśniła w jej czekoladowych tęczówkach. Ilekroć wspominała kraj wiśnią słynący w jej oczach pojawiały się słone łzy. Piękne wspomnienia boleśnie raniły ją.
- Wszystko będzie dobrze, Ai. - powiedziała czule panna Morgan widząc minę swej podopiecznej.
Aiko była uderzająco podobna do Miyoki, jej najlepszej przyjaciółki. Tak samo jak ona miała ciemne, brązowe włosy i duże czekoladowe oczy
- Chodź. Obejrzymy dom. - powiedziała radośnie Kylie. Starała się zachowywać normalnie. Doskonale wiedziała co Aiko czuje. Tragedia miała miejsce dwanaście lat temu a ona nadal cierpiała. Cierpiała razem z Aiko. Tylko nie pokazywała tego. Musiała być silna dla Aiko. Była teraz jedyną bliską dla niej osobą. Jedyną osobą której ufała.
Z radością i zaciekawieniem Kylie przyglądała się domowi. Był nieduży i przytulny.
Aiko z uśmiechem oglądała swój nowy pokój. Starała się nie myśleć o pożarze. Musiała zacząć żyć od nowa.
Kylie stała i przeglądała się w lustrze. Rocznikowo miała 37 lat. Wyglądała na 22 lata. To wszystko przez Niego. To przez Niego wygląda jak wygląda. Każda kobieta w jej wieku chciałaby tak wyglądać. Ale nie ona. Przez to co się stało musiała wynosić się na drugi koniec świata i sfałszować dowód osobisty. Nie chciała aby ktokolwiek podejrzewał, że jest z nią coś nie tak.
Rozmyślania Kylie przerwał dzwonek do drzwi. Szybko zbiegła je otworzyć. Jej oczom ukazał się piegowaty nastolatek wraz ze swym kompanem.
- Dzień dobry. - powiedziała niepewnie Kylie.
- Dzień dobry. Nazywam się Stiles Stilinski a to mój przyjaciel, Scoot McCall. Przyszliśmy odwiedzić nowych sąsiadów. - oznajmił radośnie szatyn.
- Miło. - odpowiedziała cicho szatynka.
- Prosze, a o to ciastka roboty mojej mamy. - powiedział brunet podając Kylie kolorowe pudełko.
- Dziękuję - odpowiedziała wciąż patrząc nieufnie na dwójkę nastolatków.
- Nooo... Tooo... Em... Witamy w Beacon Hills - odezwał się znowu szatyn.
Kylie pokiwała głową. Jest tu dopiero od niecałych trzech godzin a już nowi "sąsiedzi" przyszli się przywitać. Dziwne.