Dwunasta Strona Księgi
Kangei Duszyczki! Wyjątkowo przybywam do Was w piątkowy wieczór z rozdzialikiem. Dzisiaj piątek trzynastego... Mam nadzieję, że rozdział nie okaże się beznadziejnym gniotem. Dobra... Koniec gadania a czas przejść do jakże nudnego kolejnego rozdziału. Rozdział dedykuję każdej osobie która to czyta. Komentujcie. Proszę. Dozo
Z chytrym uśmiechem stała ciotka Yuki. Nie. To nie możliwe. Przecież ona była taka miła. Taka uprzejma... Czuła... Troskliwa... Kochana...
- Nic się nie zmieniłaś. Nadal jesteś niezdarna. - prychnęła kobieta. Miyoki spojrzała na ciotkę wzrokiem pełnym żalu.
- Pewne się zastanawiasz, dlaczego tu jestem, prawda? - spytała złowrogo czterdziestolatka. Młoda Azjatka kiwnęła potakująco głową pomału podnosząc się z ziemi.
- Może na początek mej opowieści usiądźmy na ławce. - zaproponowała z przesadną uprzejmością kobieta. Azjatki usiadły na ławce. Wokół wszystko było skąpane w tajemnicy mroku. Czarodziejskiego, magicznego, niebezpiecznego mroku. Pobliskie drzewa tej nocy wydawały się Miyoki takie... ludzkie. Tajemnicze. Niebezpieczne. Żywe.
- Więc moja droga Miyoki. Nie chciałam cię okłamywać ale no cóż... Wszystko się tak pokomplikowało. To wszystko się tak szybko zdarzyło. Ta wasza wyprowadzka z Japonii... Spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. - powiedziała nie jasno Yuki. Miyoki nic nie rozumiała. Nic. Ani słowa. Nie miała pojęcia o czym ona mówiła.
- Ty o niczym nie wiesz, prawda? - spytała nie pewnie czterdziestolatka. Azjatka kiwnęła potakująco głową.
- No więc. Wiesz już co nie co o kitsune. Mam syna. Jest w twoim wieku. Nie dogaduję się z nim najlepiej, ponieważ jestem Yako Kitsune, a on Zenko Kitsune. Kiedyś byłam taka jak twoi rodzice Zenko, lecz się zakochałam w Yako Kitsune. Byłam wredna i podła w stosunku do rodziny. Wyjechaliśmy do Stanów. Przed moim ślubem z Juanem* ostro się pokłóciłam z Kirą**. Teraz myśli, że się zmieniłam na lepsze. Dlatego mi wybaczyła. - zakończyła swą opowieść pani Yuki. Szatynka nie wiedziała co powiedzieć. Z dnia na dzień wiedziała co raz więcej na temat swojej rodziny. Starsza kobieta uśmiechnęła się chytrze. Spojrzała ze złowrogim błyskiem w oku na swą siostrzenicę.
- Okłamałam ją. Nic się nie zmieniłam. Nadal jestem i będę Yako Kitsune. - dodała z przebiegłym uśmiechem. Miyoki poczuła silny ból głowy.
Chwila nieuwagi...
Ogromny ból...
Upadek...
Ciemność...
***** ***** *****
Tak oto prezentuje się kolejny rozdział. Jest coraz więcej akcji. *Juan- zmarły mąż Yuki **Kira- imię matki Miyoki, siostry ciotki Yuki.
Proszę komentujcie =^-^=
Pozdrawiam MarutaMikoshi
No to Oai Shimashou w następnym rozdziale =^-^=
Komentarze (4):
ŚWIETNY <3
I mam dla ciebie przykrą wiadomość, ale niestety... Będę to komentować :/ dla ciebie to zła wiadomość, bo ja jestem bardzo nie umiejętna w tych sprawach...
Przepraszam, z
że nie komentowałam, ale jestem poprostu ułomna, ale nie poznałam go po zmianie szablonu... Mówiłam już, że jestem głupia? Będę komentować na bierząco kiedy tylko nadrobie zaległości ;)
Ach <3 Rozdział jest po prostu boski :3 Kocham twojego bloga !! Jeśli będziesz pisać, że jest głupi to będzie z tobą źle... Oj, bardzo źle xD Hyhy ;)
Super piszesz gratuluje
Prześlij komentarz
Jeśli już tu zaglądnąłeś proszę o jeden, nawet przypadkowy znak. Dla Ciebie to zaledwie parę sekund a dla mnie motywacja do dalszego pisania.
Subskrybuj Komentarze do posta [Atom]
<< Strona główna